sobota, 31 marca 2018

podsumowanie marca

Podsumowanie miesiąca zaczynamy optymistycznie, czyli wiosennie. Wszak marzec to miesiąc, w którym rozpoczyna się wiosna. I tego się trzymajmy ;)


Jest pięknie, przybyło dnia i będzie cieplej. Na razie jeszcze typowe przedwiośnie z bardzo zmienną pogodą, ale zapowiadają na najbliższe dni ocieplenie ;) Witek natomiast, nie zważając na temperaturę, byczy się zawsze tak samo...


Dyniu też wyszedł z założenia, że w nowy miesiąc trzeba wejść przede wszystkim wypoczętym ;)


Ale nie powiem, Witek bardzo pomagał w ostatnich robótkach ;) Pilnowanie serwetek jest takie męczące....


Witek postanowił ostatnio poszerzyć swoją wiedzę na temat zdrowego odżywiania i nie schodzi z nowej książki ani na moment ;)



Ciekawe czy jego ostatnie zakupy są bardziej zdrowe???????


Nic tak nie cieszy jak zakupy :D


Kot we wszystkim musi uczestniczyć...


A wiecie co jest najlepszą zabawką dla kota???? Stara gąbka do podkładu.... hit ostatnich dni ;)


A na koniec jeszcze Wam pokażemy Tosię - krówkę na wypasie ;)


Odpoczywamy i Wam tego samego życzymy ;)


poniedziałek, 26 marca 2018

psia zabawka

Coś ostatnio Matka nie ma czasu na pisanie, a ja nie mam weny... Dużo śpię, bo ciągle mnie głodzą i wychodzę z założenia, że głód najlepiej przespać. Przeważnie o 4 nad ranem robię się taki głodny, że nie idzie wytrzymać i wtedy nawołuję Matkę, żeby wstała i mnie nakarmiła... ;)

Żeby nie było, że tylko w robótkach Pańci pomagam, to Wam powiem, że Dużemu też czasami coś pomogę. Ostatnio pracowaliśmy nad projektem, Duży wymyślał, a ja pilnowałem, żeby karki nie zmieniały swojego położenia! Myślę, że to bardzo odpowiedzialne zadanie....


Jeszcze Wam pokażę co ostatnio Majfrendy z Chin przysłały.....zabawkę dla psa. To jest żenujące!!!!


Pańcia zamówiła różową świnkę, bo powiedziała, że ma słabość do prosiaczków..... A Duży powiedział, że to żaden tam prosiaczek, ale jakiś świnio-jamnik. W sumie ma chłop trochę racji....


To trzeba być psem, żeby się z takiego badziewia piszczącego cieszyć.....



Powiem Wam, że my koty, to jednak mamy więcej godności! Oczywiście nie liczę Dyzia, on ma tyle co pies...




Z pozdrowieniami, Witek ;)

środa, 21 marca 2018

zapracowany pomocnik

Słuchajcie, ostatnio jestem mocno zarobiony i nie mam czasu blogować. Różne rzeczy z Matką robimy i ja niestety muszę jej pomagać, sama nie da rady.... :P Aktualnie robimy jajka. Jak dla mnie to w sumie takie same jak bombki, tylko lekko inny kształt, a ja nie rozróżniam kiedy się robi bombki, a kiedy jajka. Nie ogarniam, ale nie muszę, w końcu jestem kotem!


Nasze jaja możecie nabyć na pewnym bazarku, który pomaga kotkom w potrzebie. Pamiętajcie, że warto pomagać! (zobacz bazarek)
 
Najlepsza miejscówka, to pudło z serwetkami.



 Kocia zasada: "pomagaj przeszkadzając jednocześnie!". Tylko koty potrafią takie sztuczki ;)


Patrząc na to, co Matka przynosi do domu, nie wiem, czy to kocie zabawki, czy jakiś podchwytliwy manewr.... No mówię Wam, łapki czasami opadają!


Ale mam też pewniaki, zabawki, które na pewno są zabawkami. A skąd ta pewność? Bo załatwia mi je Duży, a on działa tak samo jak ja, prosto i logicznie ;)

poniedziałek, 19 marca 2018

kot wegetarianin?

Dzisiaj poddałam Witka eksperymentowi, który podpatrzyłam u Mańków (tutaj). Czy kot domowy jeszcze wie, co to jest mięso? Jak myślicie?


Jeżeli nie możesz odtworzyć filmu tutaj, to kliknij w link (klik)

No cóż, nie ma to jak sprawdzone chrupeczki. Powiem Wam, że ugotowanego skrzydełka też nie chciał ;)

Teraz patrzy na mnie z wyrzutem: "chciałaś mnie otruć, wredna kobieto!"

 

piątek, 16 marca 2018

wieczór z kotem

Nie ma to jak leniwy wieczór w domu, z kotem i ciepłą herbatką. Po ciężkim tygodniu można wreszcie zwolnić. Naiwnie włączyłam tv w nadziei, że coś będzie się dało oglądać....


Już kilka lat temu doszłam do wniosku, że telewizja osiągnęła dno. Nawet, kiedyś atrakcyjne programy rozrywkowe, straciły na atrakcyjności....ile lat można oglądać tańczące lub śpiewające gwiazdy, reality show czy teleturnieje, w których nie wiadomo o co chodzi? O remontowaniu domów, szukaniu żon, modelek XS czy XXXL nie wspominając. Szukają śpiewających talentów wśród dorosłych i dzieci, gotują na wyścigi, albo roztrząsają patologiczne sprawy w szpitalach, szkołach i na posterunkach policji. Z każdą nową ramówką myślę, że właśnie dno dna zostało osiągnięte, ale nie.... to dno nie ma dna!!! Bo kiedy sobie myślisz, że gorzej już nie może być, natrafiasz na program, w którym ludzie są poddawani hipnozie!!! I wtedy sobie myślę.... 15 lat temu tata nie pozwalał mi oglądać Big Brothera, bo takiego szamba świat nie widział. Heloł, kto by przypuszczał, że tamto będzie uważane za program na poziomie w stosunku do tego, co serwuje nam szklany ekran dzisiaj.....


No może jedynie skoki można sobie włączyć i popatrzeć ;) chociaż Witek woli patrzeć na moje jedzenie!


Na szczęście są książki! Miły wieczór gwarantowany!


Albo Internet, gdzie można zobaczyć serial o porze jaka nam pasuje.


No i rękodzieło. Podstawa każdego mojego odpoczynku.


Na kolację Witek dostał coś, czego jeszcze nie jadł. BRIT CARE superpremium cat food o smaku ryby morskiej.


Jak pisze producent: Karma jest produkowana z naturalnych, hipoalergicznych i wysoko strawnych składników, które nie obciążają organizmu i zapobiegają występowaniu nietolerancji pokarmowych. 


Skład: leszcz 46%, ryż, skrobia modyfikowana, olej z tuńczyka, woda. Niestety nie pamiętam dokładnie ile zapłaciłam za tę saszetkę, ale jak patrzyłam na różnych stronach to trzeba zapłacić między 3,50 a 4 złote. Czyli jak na saszetkę, to dosyć dużo, ale z drugiej strony skład jest niezły, chociaż zupełnie nie wiem po co dali skrobię modyfikowaną.... byłoby za dobrze :P

Pańcia! Czy mnie się zdaje, czy te koty na twoich skarpetkach, też się oblizują na myśl o moim żarciu?????


Dawaj jeść!!!! Ale już!!!!!


 
A po piątkowym wieczorze nadejdzie sobotni poranek, kiedy to człowiek zostanie przyduszany we własnym łóżku! Nie mogę wstać, bo kot na mnie leży!!!! ;)

wtorek, 13 marca 2018

czytanie z kotem (cz.5)

Co by tu dzisiaj poczytać? 


Od razu uprzedzam, że wpisy z cyklu "czytanie z kotem", to nie są standardowe recenzje książek, tym bardziej nie znajdziecie tutaj streszczenia. Nigdy nie lubiłam nic streszczać, więc tym bardziej nie będę tutaj tego robić. Nikogo nie chcę namawiać, ani zniechęcać do konkretnych książek. Po prostu wyrażam swoje zdanie ;) a żeby wyrobić sobie własne, trzeba książkę przeczytać. Nawet jak ma negatywne opinie. Ja tak robię z książkami czy filmami, które wydają mi się interesujące. Jeżeli ktoś mi powie, że jemu się nie podobało, to i tak wolę się zapoznać i mieć na ten temat swoje zdanie.

Ten wstęp wydał mi się niezbędny, ponieważ dzisiaj ocenie poddam dosyć popularną książkę, która jest bestsellerem, a na jej podstawie powstał film. Mowa tutaj o książce Elizabeth Gilbert "Jedz, módl się, kochaj". Książkę polecało mi od dawna kilka koleżanek. Nigdy jakoś nie składało się, żeby wpadła w moje ręce. Potem słyszałam, że film jest równie fajny jak książka. A jak powstaje film na podstawie książki, to zawsze staram się najpierw przeczytać, a potem oglądać. To zmotywowało mnie do nabycia owej lektury.


Po pierwszych kilku kartkach, tak bardzo zidentyfikowałam się z bohaterką, że stwierdziłam iż książka wejdzie jak po maśle.... Ależ się myliłam! Bohaterka po trudach rozwodu postanawia wyruszyć w podróż życia, żeby odnaleźć samą siebie, zregenerować się i wyciszyć. Przemierza Włochy, Indie i Indonezję. O ile we Włoszech jeszcze coś się dzieje, potem następuje podróż do Indii, gdzie bohaterka medytuje, medytuje, medytuje i jeszcze raz medytuje. No czasami jeszcze szoruje podłogę w świątyni przez kilka godzin dziennie... Dobra może przesadzam, może spłycam sens tej opowieści... Ale tak właśnie to widzę. Nie tego się spodziewałam. Babka przez niemal 500 stron pisze ciągle o medytacji i modlitwie, a raczej ich poszukiwaniu. No błagam, ile można???? Jak ta książka mnie zmęczyła! W Indonezji znów zaczęło się coś dziać, ludzie i ich problemy troszkę przytłumiły główny wątek poszukiwania duchowej strony siebie, ale ja już byłam zbyt zmęczona, żeby się w te wątki zaangażować. Pewne opisy zaczęłam już tylko przeskakiwać wzrokiem... Chciałam dobrnąć do końca, ale uwierzcie, że było ciężko! Nie rozumiem zachwytów nad jej przesłaniem. No chyba, że zachwyty płyną wyłącznie od osób mocno uduchowionych, które przeszły podobną drogę. Nie wiem. Ja się zmęczyłam i na pewno nie sięgnę po drugą część. Pewnie zaryzykuję obejrzenie filmu, bo lubię Julię Roberts ;) 

Żeby pieniądze wydane na książkę nie były zmarnowane, to pewnie trafi ona na charytatywny bazarek na rzecz kotów. Niech przyniesie pieniądze na leczenie kocich bied, niech idzie w świat, bo ja już na pewno do niej nie wrócę i niech mnie nie denerwuje swoją obecnością na regale ;) Amen!


Pewnie miałam podobną minę do tej ze zdjęcia, kiedy przeczytałam ostatnie wyrazy książki.... ;)


niedziela, 11 marca 2018

smerfna sesja Klakiera

Zapraszamy na sesję ;)


Kto lubił oglądać w dzieciństwie Smerfy?


Klakier zawsze się chciał rozprawić ze Smerfami.....


...ale w ostateczności to Smerfy rozprawiały się z Klakierem





Ale kto jest u nas Gargamelem????





Życie to nie bajka. Tym razem wygrał Klakier ;)